poniedziałek, 23 lutego 2015

Poniedziałkowa fala frustracji: komunikacja miejska.

Kto z nas nie jeździ autobusami?
Ja mam niestety to szczęście, że trzepię się takim codziennie ze szkoły i do szkoły.
To, co można czasem tam znaleźć przechodzi ludzkie pojęcie.

Zmęczone siatki.
Nienawidzę. Wsiada sobie taka starsza pani, chociaż bywają i młodsze egzemplarze. Zawsze niesie naręcze siat ze wszelkiej maści zakupami spożywczymi. Zamiast samej usiąść i położyć siatki obok, ona za każdym razem stawia je na siedzeniu, obok którego stoi. No i zwykle w dupie ma, że inni chcą usiąść. Miałam sporo doświadczeń z takimi babami. Jedno z gorszych było jakiś miesiąc temu, dokładnie nie pamiętam. Jechałam do szkoły. Mam to nieszczęście jeździć obok miejskiej giełdy warzywnej. Właśnie tego dnia wsiadła baba z siatką pełną cebuli. Już pomijając po co komu ze 3 kilo cebuli, ale chyba niezbyt fajnie jest, jeśli walnie się to obok kogoś. Musiałam jakoś przeboleć cały dzień śmierdzenia.

Grandpredator.
Spotkałeś/aś kiedyś babcię o niezbyt babcinych zdolnościach ruchowych? Nie dziwne.
Nie jest w stanie stać od przystanku do przystanku, ale kiedy zobaczy wolne miejsce biegnie szybciej niż Usain Bolt. Drugi wariant używa łokci i siatek. Potrafi rozpychać się lepiej niż brudasy w pogo. Możliwe obrażenia zadane przez taką babcię: podbite oko, złamane żebra, pogruchotane kości.
Ale zaraz, istnieje jeszcze trzeci typ. Kiedyś jadąc do szkoły siedziałam w tak zatłoczonym autobusie, że ledwo dało się oddychać. Stałam w przejściu między siedzeniami beztrosko słuchając Obituary na słuchawkach. Przede mną było wolne miejsce, za mną była babcia, o której obecności nie wiedziałam. Nagle poczułam silne pierdolnięcie w plecy. Jak się okazało, rzeczona babcia 'grzecznie prosiła mnie, żebym się przesunęła'. Zamiast mnie delikatnie klepnąć w ramię, żebym zdjęła słuchawki, to baba po prostu zdzieliła mnie kulą w plecy. Bo w końcu ma glany, to trza bić.

Rozpieszczone bachory.
To chyba wkurza mnie najbardziej. I to wcale nie dlatego, że nie lubię dzieci. Po prostu jeśli jadę sobie o 8 rano w poniedziałek autobusem i dosiada się na przeciwko mnie jakiś zasmarkany dzieciak, wiszczy, kręci się i przy okazji mnie kopie, mam ochotę normalnie udusić. No i w dodatku są jeszcze mamuśki, które nie wykazują żadnej chęci uspokojenia pasożyta. Wręcz przeciwnie - chwalą to, że jest taki ruchliwy i pełen życia.

DJ!

Wieś śpiewa i tańczy, czyli DJ autobusowy. Posiada Nokię 3310, na której ma nagrane 3 piosenki na krzyż. Najczęściej rap, disco polo albo tanie, ruskie techno. Stać go na buty Nike, ale na słuchawki nie bardzo, więc musi męczyć innych pasażerów. Najczęściej ubrany w dres, występuje też w wersji ortalionowej.

1 komentarz:

  1. Jeju, cudownie piszesz ^^ Może jesteś chętna na jakąś współpracę? Wzajemne promowanie się, czy coś? Nie zależy mi na wielkim fejmie, ale chyba fajnie by było, jakbyśmy nie pisały tylko dla siebie.

    OdpowiedzUsuń