czwartek, 4 czerwca 2015

Co najbardziej zmienia człowieka?

Blog schodzi na makijaż, ale spokojnie. Narzekać nie przestaję. I nie przestanę chyba nigdy.
O czym dzisiaj? Temat, z którym każdy się chyba zetknął mniej lub bardziej boleśnie.
Znacie kogoś, kto zmienił się przez znajomość z pewnymi ludźmi? Teraz ty, czytelniku, który zaglądasz tutaj czasem, zadasz sobie pytanie: czy naprawdę on/ona zmieniła się przez tych ludzi?

Tak, dokładnie przez nich.
Wszyscy szukamy akceptacji. Nawet jeżeli uważasz się za mega zbuntowanego outsidera, będącego sobą indywidualistę, bądź alternatywnego pajaca i tak jej szukasz. Rozpaczliwie, bądź nie. Ja, ty, wy, my, sąsiad z góry, woźna z urzędu, ksiądz proboszcz, twoja lodówka i sfrustrowana pani z dziekanatu. Wszyscy chcemy być bardziej bądź mniej lubiani. Ludzie tacy są, byli i będą.

Ale tylko głupi robi głupoty.
Żeby się przypodobać. Teraz pewnie mi się oberwie, bo zaczęłam palić na obozie w tym roku. Czemu? A jakoś tak, namówili mnie. Tylko jest jedno ALE. Nie zrobiłam tego, żeby ktoś polubił mnie bardziej. Dobrym przykładem robienia głupot, jest moja znajoma poznana na pewnym zlocie pewnej grupy z facebooka. Takie tam spotkanko gimbusów w KFC. Otóż nie. Ani ja, ani ona nie znałyśmy wcześniej nikogo z tej ekipy. Łącznie osób było z tego co pamiętam 6. Jedna przyniosła wódkę. Tą barmańską chyba zapamiętam na bardzo długo. Z początku ta dziewczyna nie chciała nawet tknąć szlugów ani wódki. Pod koniec spotkanka już jak najbardziej. Dlaczego? Bo wszyscy pili, nie chciała być gorsza, a jak. Myślałam że spoko, taki jednorazowy incydent.

Nawet nie wiedziałam, jak bardzo mogłam się mylić.
Spotykaliśmy się jeszcze później w tym samym składzie, dołączył też do nas mój ukochany. Owe dziewczę staczało się coraz niżej. Dochodziło do tego, że piła więcej niż ja (i tu muszę zaznaczyć, że ona w tym roku kończy podstawówkę). Doszło nawet do tego, że poprosiła mojego faceta o kupienie jej e fajka, no bo kto by sprzedał? Właśnie.

Nie tylko grupa działa na jednostkę.
Z innej beczki. Około roku temu trzymałam się w dobrych relacjach z grupą białostockich punkowców. Czasem piwo, czasem tak o na miasto się szło. Nie byli to jacyś bliscy przyjaciele, ale się lubiliśmy. Wszystko ma koniec. Dołączyła do nich moja stara znajoma. Bogata, rozpieszczona, dość znana w moim przedziale wiekowym. Nie miała z tym środowiskiem absolutnie nic wspólnego i nie wiem jakim cudem wkupiła się w ich łaski. Wyobraźcie sobie szachistę, który nagle zostaje cenionym członkiem gangu motocyklowego. Mniej więcej tak to wyglądało. Momentalnie urwał się kontakt, znaleźli sobie lepszą koleżankę. Taką, która więcej pije, mniej się szanuje i robi wszystko, co jej zaproponują.

Wartości tracą na znaczeniu, dokładnie tak samo szybko, jak zyskują.
Całkiem niedawno, jeden koleś z mojej dotychczasowej 'paczki' zaczął się do mnie rzucać. O znajomość z pewnym chłopakiem. Kiedy mu wspomniałam, że to on mnie olał dla tamtej laski, momentalnie strzelił kompletnego focha. Teraz dzieje się mniej więcej tak, jakbym nigdy nie istniała. Cóż, jeżeli ktoś jest na tyle głupi, że wybiera osobę mniej inteligentną i podatną na wpływy od tej bardziej ogarniętej, to pozostaje mu współczuć i czekać, aż tego pożałuje.
Podsumowując moje długie rozważania: ludzie są podatni na wszelkie wpływy. Czy to grupy, czy jednostki. Nie da się z tym walczyć, ale można to rozróżniać. Jeżeli ktoś cię namówi do wsadzenia widelca to gniazdka w zamian za przyjaźń, zrobisz to?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz