piątek, 5 czerwca 2015

DIY zrób to sam: jak stać się lubianym w 3 prostych krokach.

Jest godzina 9:30 rano, piątek, więc najlepszy czas na pisanie. Dzisiejsza notka nawiązuje do wczorajszej o towarzystwie. Wspomniałam, że nie popieram wciskania się w towarzystwo na siłę. Ale jak zostać lubianym nie zostając debilem? Może to się wydawać trudne, ale wcale takie nie jest. How to be cool for dummies. Podam 3 jasne i proste zasady, którymi należy się kierować, żeby nie zostać po prostu zwyczajnie wychujanym. Zaczynamy:

1. Nie błagaj.
Nic na siłę. Nie rozpaczaj o znajomych, nie podlizuj się, NIE BŁAGAJ. Jeżeli pokażesz innym, że zrobisz wszystko dla przyjaźni, zostaniesz bardzo prosto wykorzystany. Jak postrzegasz ludzi proszących o pieniądze na ulicach? Jako brudasów, żebraków, przegranych? Dajesz im coś? Jeśli nie, to wyobraź sobie siebie w takiej sytuacji. Tak samo wyglądasz błagając o przyjaźń.

2. Słuchaj zawsze, ale tylko czasem.
Słuchanie nie równa się słuchaniu. Ta zasada jest bardzo prosta: zawsze rozważaj rady i sugestie innych, ale postępuj zgodnie z nimi tyko wtedy, jeśli uważasz je za właściwe. To działa tak: ktoś cię do czegoś przekonuje, ale ty nie uważasz tej rady za zbyt dobrą? Nigdy się nie zgadzaj, nawet z grzeczności. To prowadzi tylko do wewnętrznej frustracji.

3. Nie chcą cię? Inni zechcą. Najbardziej oklepana rada kiedykolwiek. Nigdy nie udawaj kogoś, kim nie jesteś. Ktoś nie chce z tobą przebywać ze względu na twoje hobby? Nie każ mu tego robić, znajdź kogoś, kto to zaakceptuje. Znajomość to nie kredyt hipoteczny, można ją zakończyć jeśli nie opiera się na tym, na czym powinna. Ba, nawet trzeba ją zakończyć, bo w taki sposób bardzo szybko jedna osoba może z przyjaciela stać się wrogiem.

czwartek, 4 czerwca 2015

Co najbardziej zmienia człowieka?

Blog schodzi na makijaż, ale spokojnie. Narzekać nie przestaję. I nie przestanę chyba nigdy.
O czym dzisiaj? Temat, z którym każdy się chyba zetknął mniej lub bardziej boleśnie.
Znacie kogoś, kto zmienił się przez znajomość z pewnymi ludźmi? Teraz ty, czytelniku, który zaglądasz tutaj czasem, zadasz sobie pytanie: czy naprawdę on/ona zmieniła się przez tych ludzi?

Tak, dokładnie przez nich.
Wszyscy szukamy akceptacji. Nawet jeżeli uważasz się za mega zbuntowanego outsidera, będącego sobą indywidualistę, bądź alternatywnego pajaca i tak jej szukasz. Rozpaczliwie, bądź nie. Ja, ty, wy, my, sąsiad z góry, woźna z urzędu, ksiądz proboszcz, twoja lodówka i sfrustrowana pani z dziekanatu. Wszyscy chcemy być bardziej bądź mniej lubiani. Ludzie tacy są, byli i będą.

Ale tylko głupi robi głupoty.
Żeby się przypodobać. Teraz pewnie mi się oberwie, bo zaczęłam palić na obozie w tym roku. Czemu? A jakoś tak, namówili mnie. Tylko jest jedno ALE. Nie zrobiłam tego, żeby ktoś polubił mnie bardziej. Dobrym przykładem robienia głupot, jest moja znajoma poznana na pewnym zlocie pewnej grupy z facebooka. Takie tam spotkanko gimbusów w KFC. Otóż nie. Ani ja, ani ona nie znałyśmy wcześniej nikogo z tej ekipy. Łącznie osób było z tego co pamiętam 6. Jedna przyniosła wódkę. Tą barmańską chyba zapamiętam na bardzo długo. Z początku ta dziewczyna nie chciała nawet tknąć szlugów ani wódki. Pod koniec spotkanka już jak najbardziej. Dlaczego? Bo wszyscy pili, nie chciała być gorsza, a jak. Myślałam że spoko, taki jednorazowy incydent.

Nawet nie wiedziałam, jak bardzo mogłam się mylić.
Spotykaliśmy się jeszcze później w tym samym składzie, dołączył też do nas mój ukochany. Owe dziewczę staczało się coraz niżej. Dochodziło do tego, że piła więcej niż ja (i tu muszę zaznaczyć, że ona w tym roku kończy podstawówkę). Doszło nawet do tego, że poprosiła mojego faceta o kupienie jej e fajka, no bo kto by sprzedał? Właśnie.

Nie tylko grupa działa na jednostkę.
Z innej beczki. Około roku temu trzymałam się w dobrych relacjach z grupą białostockich punkowców. Czasem piwo, czasem tak o na miasto się szło. Nie byli to jacyś bliscy przyjaciele, ale się lubiliśmy. Wszystko ma koniec. Dołączyła do nich moja stara znajoma. Bogata, rozpieszczona, dość znana w moim przedziale wiekowym. Nie miała z tym środowiskiem absolutnie nic wspólnego i nie wiem jakim cudem wkupiła się w ich łaski. Wyobraźcie sobie szachistę, który nagle zostaje cenionym członkiem gangu motocyklowego. Mniej więcej tak to wyglądało. Momentalnie urwał się kontakt, znaleźli sobie lepszą koleżankę. Taką, która więcej pije, mniej się szanuje i robi wszystko, co jej zaproponują.

Wartości tracą na znaczeniu, dokładnie tak samo szybko, jak zyskują.
Całkiem niedawno, jeden koleś z mojej dotychczasowej 'paczki' zaczął się do mnie rzucać. O znajomość z pewnym chłopakiem. Kiedy mu wspomniałam, że to on mnie olał dla tamtej laski, momentalnie strzelił kompletnego focha. Teraz dzieje się mniej więcej tak, jakbym nigdy nie istniała. Cóż, jeżeli ktoś jest na tyle głupi, że wybiera osobę mniej inteligentną i podatną na wpływy od tej bardziej ogarniętej, to pozostaje mu współczuć i czekać, aż tego pożałuje.
Podsumowując moje długie rozważania: ludzie są podatni na wszelkie wpływy. Czy to grupy, czy jednostki. Nie da się z tym walczyć, ale można to rozróżniać. Jeżeli ktoś cię namówi do wsadzenia widelca to gniazdka w zamian za przyjaźń, zrobisz to?

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Stop hejtom, czyli moje ukochane kosmetyki i wyroby kosmetyczne ❤

Wjeżdżam z kolejnym postem, tym razem o kosmetykach które sama wypróbowałam i które z czystym sumieniem mogę polecić każdemu. Nie są to produkty typowo do makijażu, ale to w dalszej części.

Miejsce pierwsze: żel PocketBac z Bath & Body Works
Tu się będę trochę rozwodzić. Ogólnie nie mam jakiejś obsesji na punkcie czystych rąk, ale taki żel myjący czasem się przydaje. Ten produkt właściwie nie ma minusów. Chociaż... może cena. Kosztuje 9/10 zł za 29 ml, jednak moim zdaniem opłaca się kupić. Dużym plusem tych kosmetyków jest zapach. Zapachy są intensywne, ale nie drażniące. Na stronie B&BW jest 40 wariantów zapachowych, ale dostać można o wiele więcej. Utrzymuje się naprawdę zaskakująco długo (u mnie ok 4 godziny). Można znaleźć wszystko, od tropikalnych, przez owocowe, 'ciasteczkowe', aż po typowo perfumowe. Niestety trzeba uważać, nigdzie nie jest powiedziane czym dany żel pachnie i jeżeli nie wąchaliśmy go wcześniej, możemy być bardzo zaskoczeni. Czasem trafiają się zapachy idealne, czasem niezbyt fajne. Ale to zależy od gustu. Problem jest z kupieniem ich, jeżeli nie macie w mieście sklepu Bath & Body, to musicie kombinować. U mnie w Białymstoku można je dostać w dwóch galeriach na stoiskach z kosmetykami zapachowymi i świeczkami (Galeria Biała na przeciwko Sephory).

Miejsce drugie: balsam Perfecta Softlips
Złośliwi mogą stwierdzić, że jest to tania podróbka Eosa, ale dla mnie są po prostu świetne. Do kupienia w Rossmannie, cena to chyba 14 zł. Do wyboru 3 warianty: mięta, granat z jagodą i wanilia. Waniliowego jeszcze nie miałam, ale pozostałe 2 były cudne. Dlaczego je kocham? Dobrze odżywiają usta i uwaga: są słodziutkie :3 Jeżeli ktoś tak jak ja lubi dobrze smakujące błyszczyki, powinien wypróbować.

Miejsce trzecie:
masło do ciała Farmona Tutti Frutti
Nie przepadam za balsamami do ciała, a i nigdy nie były mi specjalnie potrzebne. Mój punkt widzenia się zmienił kiedy odkryłam te masełka. Są gęste (ale nie tłuste), świetnie nawilżają skórę. Baaardzo dużym plusem jest tu zapach, najlepsze dla mnie to liczi i rambutan, oraz karmel z cynamonem. Cena również nie zabija, kosztują ok 12 zł za 330 ml. Łatwo dostępne w każdej drogerii.